Dzisiaj przedstawię Wam historię włosów Czytelniczki Ani oraz jej pielęgnację.
Zobaczcie same, zapraszam.
"Moje włosy miały ze mną raczej łatwe życie, bez zbędnych katuszy. Ale od początku. Jako mała dziewczynka byłam krótkowłosą istotą, ale to wiem tylko ze zdjęć, bo nie pamiętam jak to jest mieć krótkie włosięta.
Później w przedszkolu i w podstawówce
nosiłam warkocz, który dzielnie dzień w dzień zaplatała mi mama. Do dziś
pamiętam, moje poranne larmo jakie zrobiłam, bo okazało się że
zaspałyśmy i nie było czasu na warkocz, tylko na zwykły kucyk. Było mi tak jakoś nieswojo bez warkocza. I ta grzywka... Jak dobrze, że tylko jedno zdjęcie ją uwieczniło bo na reszcie zdjęć mam ją zaczesaną na bok.
W gimnazjum, które dla wielu włosomaniaczek było okresem zabójczym dla
włosów i czasem największych szaleństw włosowych, mnie na szczęście
ominęło. I tutaj należą się serdeczne podziękowania dla całej rodziny,
która wybiła mi z głowy farbowanie. Ale w sumie sama też się nie
upierałam specjalnie nad
zmianą koloru włosów, bo uważałam że i tak nie jest najgorszy. Raz tylko
w wakacje użyłam szamponetki (czerwonej) na końcówki włosów, i nawet
nie zdążyłam się im specjalnie przyjrzeć bo kolor zszedł przy następnym
myciu głowy.I to koniec moich przygód ze zmianą koloru.
Jeżeli chodzi o inny atrybut gimnazjalistki - prostownicę - to kupiłam sobie najańsze badziewie, ale i tutaj jakoś się nie pokochałyśmy. Ok, czasem się zdarzało prostować włoski, ale tylko na większe okazje. To samo było w liceum - prostowanie od wielkiego dzwonu, tym razem już po solidnym zabezpieczeniu włosów przed wysoką temperaturą.
Już w liceum byłam dumna z siebie, patrząc na koleżanki, które w gimnazjum uległy presji i farbowały włosy. Większość z nich ( nie wszystkie !) miały zniszczone, przerzedzone włosy po stosowaniu farb kiepskiej jakości i z dużą częstotliwością. Szczególnie jedna z nich zapadła mi w pamięci, jej gęste, kręcone, zdrowe włosy zmieniły się w proste (codzienna prostownica) druty. Tak więc patrząc na nią, nauczona, że ani farba, ani prostownica nie jest w stanie mnie uszczęśliwić, myłam dalej moje włoski drogeryjnym szamponem, którego wybór zależał od obietnic producenta i reklam w tv. Do tego po umyciu nakładałam jedwab (najczęściej Biosilk) i włosy schły sobie dłuuugo naturalnie. Dość późno zdecydowałam się na zakup suszarki, ale i tak suszyłam je od czasu do czasu.
Jeżeli chodzi o inny atrybut gimnazjalistki - prostownicę - to kupiłam sobie najańsze badziewie, ale i tutaj jakoś się nie pokochałyśmy. Ok, czasem się zdarzało prostować włoski, ale tylko na większe okazje. To samo było w liceum - prostowanie od wielkiego dzwonu, tym razem już po solidnym zabezpieczeniu włosów przed wysoką temperaturą.
Już w liceum byłam dumna z siebie, patrząc na koleżanki, które w gimnazjum uległy presji i farbowały włosy. Większość z nich ( nie wszystkie !) miały zniszczone, przerzedzone włosy po stosowaniu farb kiepskiej jakości i z dużą częstotliwością. Szczególnie jedna z nich zapadła mi w pamięci, jej gęste, kręcone, zdrowe włosy zmieniły się w proste (codzienna prostownica) druty. Tak więc patrząc na nią, nauczona, że ani farba, ani prostownica nie jest w stanie mnie uszczęśliwić, myłam dalej moje włoski drogeryjnym szamponem, którego wybór zależał od obietnic producenta i reklam w tv. Do tego po umyciu nakładałam jedwab (najczęściej Biosilk) i włosy schły sobie dłuuugo naturalnie. Dość późno zdecydowałam się na zakup suszarki, ale i tak suszyłam je od czasu do czasu.
Na któreś naste urodziny dostałam sprzęt do prostowania, kręcenia,
karbowania włosów, ale nie ciągnęło mnie do zmiany fryzury, tym
bardziej, że przy moich gęstych
włosach trwało to i trwało, i trwało... żal mi było ich przypalać. Tutaj
zdjęcie po jednym z nielicznych użyć lokówki.
Z wizytami u fryzjera bywało różnie, wychodziłam bardziej albo mniej
zadowolona. Tu zdjęcia z najkrótszymi włosami jakie miałam w czasach
policealnych.
Po wyprostowaniu jakoś wyglądały, ale bez nadawały się tylko do upięcia,
bo wtedy nie umiałam sobie poradzić z ich falowaniem. Później miałam
półdługie, albo długie włosy
Końcówki podcinałam dość często, bo się bardzo rozdwajały i "roztrajały". Z wizytami u fryzjera kojarzę jeszcze fakt, że najczęściej byłam tam traktowana jak kosmitka, bo panie zachwycały się ich gęstością, a ja widziałam tylko te okropne końcówki i jakoś nie specjalnie robiły na mnie wrażenie te ich ochy i achy. Po jakimś czasie odkryłam serum z Avon, i to był strzał w 10. Mimo, że jego skład nie jest ciekawy, to nie mam zamiaru z niego rezygnować, nie powoduje przesuszenia końców, ani nic w tym stylu, a już nie widzę rozdwojonych włosów.
W szał włosomaniactwa wpadłam dzięki koleżance, która zaczęła opowiadać o
olejach, silikonach,
historiach włosowych i o tej całej reszcie co można znaleźć na blogu.
Słuchałam jej, ale do głowy by mi nie przyszło, że za parę miesięcy sama
się w to tak zatopię. A jednak - zaczęłam eksperymenty. Na święta i
urodziny zażyczyłam sobie oleje Khadi, Amlę i tak to się zaczęło...
Po wstawieniu zdjęcia na jedną ze stron, zwrócono mi uwagę, że niepotrzebnie rozczesuje włosy, bo "kręconych się nie czesze". Kręcone to one nie są, ale falowane pewnie tak. Zakupiłam więc grzebień z szeroko rozstawionymi zębami, i delikatnie czeszę. Faktycznie, fale na końcach włosów ładnie się układają, tym bardziej, że włosy mam cieniowane. Jeżeli nie zależy mi na falach, bo związuję włosy to rozczesuję je szczotką TT.
Poza przyborami do czesania moja pielęgnacja na dzień dzisiejszy wygląda tak:
- szampon, ulubiony to Alterra morela i pszenica, inne to Herbal Care - skrzyp polny, Amla Enriched Herbal - idealny do zmywania olei, mydełko Sesa
- odżywka B/S Herbal Care lniana, Green Pharmacy eliksir ziołowy
- oleje: Khadi, Amla, Alterra brzoza i pomarańcza, olejek arganowy, olej sezamowy, serum na końcówki Avon
Po wstawieniu zdjęcia na jedną ze stron, zwrócono mi uwagę, że niepotrzebnie rozczesuje włosy, bo "kręconych się nie czesze". Kręcone to one nie są, ale falowane pewnie tak. Zakupiłam więc grzebień z szeroko rozstawionymi zębami, i delikatnie czeszę. Faktycznie, fale na końcach włosów ładnie się układają, tym bardziej, że włosy mam cieniowane. Jeżeli nie zależy mi na falach, bo związuję włosy to rozczesuję je szczotką TT.
Poza przyborami do czesania moja pielęgnacja na dzień dzisiejszy wygląda tak:
- szampon, ulubiony to Alterra morela i pszenica, inne to Herbal Care - skrzyp polny, Amla Enriched Herbal - idealny do zmywania olei, mydełko Sesa
- odżywka B/S Herbal Care lniana, Green Pharmacy eliksir ziołowy
- oleje: Khadi, Amla, Alterra brzoza i pomarańcza, olejek arganowy, olej sezamowy, serum na końcówki Avon
- maska: Kallos Latte, Kallos Keratin, Kallos Silk, Alterra granat i aloes
- inne: płukanka z siemienia lnianego, albo wcieranie glutka
- wcierki - Jantar, wypróbowany z ciekawości czy działa na porost włosów, i mogę potwierdzić - działa.
- płukanki - ocet jabłkowy, piwo
- płukanki - ocet jabłkowy, piwo
To chyba na tyle, dalej jestem w fazie eksperymentów i pewnie znajdę jeszcze nie jeden ideał włosowy, i uda mi się wydobyć z włosów to co w nich drzemie."
Włosy Ani są bardzo ładne. To co mnie w nich najbardziej urzeka, to piękny kolor i gęstość! Cudowne włosy, piękne fale i idealna długość. Gratuluję właścicielce i życzę aby zawsze były tak piękne i rosły zdrowe i lśniące! Przy okazji zapraszam Was na blog, który Ania prowadzi, będziecie mogły śledzić jej pielęgnację na bieżąco : http://annzad27.blogspot.com/
Jak Wam się podobają włosy Ani? Czy poleciłybyście jej jeszcze jakiś kosmetyk bądź przepis na pielęgnację włosów?
Ja bym chciała takie piękne włosy,ale w wersji blond :D
OdpowiedzUsuńRaczej to nie możliwe,więc od jakiegoś czasu rozjaśniacz z wodą stoją sobie głęboko w szafie i czekają,aż pewnie po nie sięgnę ... Już mnie odrosty denerwują,a jak sobie pomyślę ile drogi jeszcze przede mną to mam ochotę zapaść w kilku letni sen i obudzić się jak włosy będą naturalne i długie :P
Znów się rozpisałam niepotrzebnie ;) |
Ani włosy piękne! Zazdroszczę :)
Jestem na podobnym etapie jak Ty :) Po chorobie postanowiłam odzyskać naturalne włosy. Mój odrost ma już 8 cm :P Ale chyba aż tak go nie widać -zaczyna wyglądać jak ombre :) Damy radę, wspólnie - a włosy tak piękne, jak Ani, będą naszą motywacją :)
UsuńPozazdrościć włosów, są niesamowicie piękne i zdrowe. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, ja zazdroszczę :)))
UsuńNaprawdę piękne włosy <3
OdpowiedzUsuńTakie gęste, marzenie!!!
Usuńpiekne! :)
OdpowiedzUsuńoki, wzajemna obserwacja brzmi dobrze :D
Najbardziej urzeka mnie objętość włosów Ani,coś wspaniałego!
UsuńPiękne i gęste :)
OdpowiedzUsuńPrzeszły metamorfozę!
UsuńAle zazdroszcze Ci tych pieknych wlosow ! <3
OdpowiedzUsuńzapraszam: gertrama.blogspot.com
obserwujemy? Odp u mnie ;*
Chyba Ani;) Dla mnie takie włosy to póki co marzenie!
Usuńdziękuję wszystkim za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuńPiękne włosy to i piękne słowa :) Dziękuję Aniu,że zechciałaś pochwalić się nimi przed większym gronem osób. Pozdrawiam i niech rosną zdrowe i długie ;)
UsuńKochana ciesze sie ze udalo ci sie zgubic az 15 kg :)
OdpowiedzUsuńJa nadal daze do swojego celu oczywiscie z Ewa chodakowska :)
buziaki ;*
http://obiektyw-mym-okiem.blogspot.com/
I gratuluje ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Dobra motywacja to podstawa. Powodzenia!
UsuńSą świetne. :D Ja swoje długie do pupy po 16 latach takiego życia obcięłam za ramiona. ;D
OdpowiedzUsuńOdważna decyzja! Ja z kolei swoje długie do pupy zniszczyłam po prostu :( Teraz pracuję nad zapuszczeniem znowu takich:)
Usuńja Cię kręcę, jakie cuda :D masz zdjęcia jak masz warkocza? Pewnie przepięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńZdjęcia warkocza nie mam,ale przez to,że włosy są wycieniowane nie byłby zbyt ładny.Włosy wychodziłyby z niego z każdej strony:)
OdpowiedzUsuńCudne włosy! Ja właśnie zaczynam zapuszczanie z moich króciutkich kosmyków. Zapraszam na bloga i śledzenie tego procesu http://perfectfoundation12.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńP.S. Na Twoim blogu znalazłam mnóstwo świetnych rad i teraz lepiej wiem jak zadbać i zapuścić włosy. Dzięki!